5 lip 2012

Kochaj ŻYCIE! (Stan WEWNĘTRZNY)

Dzisiejszy temat będzie poniekąd podsumowaniem i jednocześnie zakończeniem części: „Stan WEWNĘTRZNY”, (czyli wywodów, pt. „Sen” i „Stres” a przede wszystkim kontynuacją tematu: „Kochaj siebie!”).


Nie bez kozery, zatem, dość obficie opisałam jak ważny jest sen oraz redukcja stresu dla naszego piękna, organizmu, oraz samopoczucia!
Warto jest przesypiać tą minimalną ilość godzin (7 – 9). Skutki bezsenności objawiają się, bowiem poprzez uczucie zmęczenia, pogarsza samopoczucie, zaburza koncentrację powoduje uczucie rozdrażnienia czy nawet bóle głowy. Regularne wysypianie się pozwala naszemu ciału na odnowę i regenerację. Wyspany człowiek, bowiem ma więcej energii i siły do życia!

Warto jest również stronić od stresu, bowiem stres również negatywnie wpływa na trzeźwe postrzeganie naszego otoczenia; sprawia, że sytuacja sprawia wrażenie niebezpiecznego zagrożenia a nie wyzwania do podjęcia działania, współtworzy poczucie lęku, frustracji, poprzez stres tracimy tą cenną energię do życia oraz możemy nabawić się zawału! Człowiek wolny od stresu jest weselszy, łatwiej mu ocenić sytuację i …ma więcej włosów!


Ciężko jest docenić siebie samą oraz otaczający nas świat, kiedy w naszym umyśle niepotrzebnie tworzą się negatywne emocje, które, w jakże łatwy sposób można zniwelować – poprzez – wyspanie się i stronienie od stresu oraz pozytywne „nastawienie się” czy akceptację siebie : - ) A kiedy osiągniemy już, ta tzw. „równowagę” patrząc za okno po przebudzeniu dotrzesz, że słońce jakby świeciło jaśniej, niebo nabiera lazurowego koloru a ptaki śpiewają tylko dla Ciebie… Zaczniesz doceniać i kochać życie!



A teraz do konkretów:


Warto nauczyć się pozytywnie patrzeć na siebie i na świat, który nas otacza, bo to jak świat postrzegasz sprawia, że takie właśnie sprawia wrażenie. Czasami z górki, czasem pod górkę, ale jak już doświadczyłyście - takie jest właśnie życie. Aby poprawić sobie humor w chwili rozterki, warto jest pomyśleć o czymś dobrym i pozytywnym, co Cię w życiu spotkało…Mnie osobiście poprawia samopoczucie podkreślanie i częste myślenie o: wspaniałym synu, kochającym mężu, wspierającej mamie, cudownych przyjaciołach - wiecie, kiedy o tym piszę, wzruszam się od razu a do oczu napływają łzy. Ale taka jest prawda. Można mieć najlepszej klasy samochód, największą wille we wsi, być w czołówce 10 najbogatszych Polaków, ale nie posiadać miłości do siebie samej, rodziny, przyjaciół; jeśli nie ma się, z kim tego dobrobytu dzielić, to wszystko traci jakby sens. Wracasz do pustego i bezpłciowego domu, w którym możesz porozmawiać, co najwyżej z telewizorem czułym na ruch i głos.

Ach, znów zrobiło się nostalgicznie, a zmierzałam do tego, że jeśli będziesz podkreślać w życiu to, co pozytywne i piękne, będzie Cię to wprawiać w lepsze samopoczucie, to będzie Twój taki personalny „czasoumilacz”.


Ja staram się, aby nawet sytuacje w pracy nie były mnie w stanie wyprowadzić z równowagi. Trzeba zaakceptować, że ludzie są różni… Po co rozdmuchiwać problem, ja raczej skupiam się na jego rozwiązaniu. A kiedy ktoś ewidentnie chce zepsuć moją „karmę” mówię sobie „Jestem ponad to. Moje życie nie składa się jedynie z pracy. Dzięki Bogu mam też życie poza nią. Wrócę do domu, do syna, męża który na mnie czeka. Do ulubionych zajęć”…
Wszak człowiek pozytywnie nastawiony do siebie i do innych rzadziej doszukuje się minusów, łatwiej przebacza. Można uniknąć tyle stresujących sytuacji, poprzez akceptację własnego „ja” i optymistyczne postrzeganie otoczenia. To, przynajmniej mnie, wprowadza w taki stan rozluźnienia…


Optymista vs. Pesymista. Pragnę, byś była moim królikiem doświadczalnym. Bez obawy, wynik ów eksperymentu będziesz znać tylko Ty. Spójrz proszę na poniższe zdjęcie  i odpowiedz na pytanie:


Czy szklanka jest:                      A. W połowie pełna?      B. W połowie pusta?




Jeśli odpowiedziałaś A – gratulacje! Jesteś optymistą!


Jeśli odpowiedziałaś B – gratulacje! Jesteś pesymistą i masz nietuzinkową sposobność popracowania nad sobą i przejść przez drogę prowadzącą do optymizmu, która nauczy Cię i wzbogaci Cię o kolejne doświadczenie!

Życie jest takie jak je postrzegasz. Myśląc o życiu jak najlepiej zaczynasz je właśnie w ten sam sposób dostrzegać. Widząc szklankę w połowie pełną o wiele łatwiej znaleźć lepszą stronę każdej sytuacji! Kiedyś dostałam reprymendę od szefa za niekompletny raport. Pomyślałam: „Znów się pacan czepia”, ale prawda jest taka, że chlebodawca wcale się nie czepia, jedyne, co wymaga (za co mi płacą) to kompletne dane. Teraz muszę doszukać się, co spowodowało „ludzki błąd” (lubię to stwierdzenie) i pamiętać by na to zwrócić uwagę w przyszłości. Ot taka, często przeze mnie wspominana, nauka na błędach. Życie naprawdę nie jest takie złe. Połowa sukcesu to odpowiednie podejście!


Czerp z życia i wykorzystuj wolną chwilę. Nie marnuj czasu na smutek, zamartwianie się czy – nudę (nuda Twój wróg!). Na ile to możliwe, wyzbywaj się negatywnych myśli. Wspominałam o tym, że złe emocje tylko pogarszają stan. Trzeba się zorganizować i na ile czas pozwoli zaangażować się w jakieś zadanie, tak, aby wykorzystać chwilę.
                                              
Jeśli jesteś mamą zajmującą się rodziną i domem na pełen etat, znajdź chwilkę by wyjść na dłuższy spacer z dzieckiem w ciągu dnia do miejsca gdzie możesz spotkać inne mamy z dziećmi. W ostatnich czasach bardzo popularne stały się kafejki, gdzie świeżo upieczone (i nie tylko) mamy mogą udać się z potomstwem. Miejsca te mają wyznaczone strefy zabaw dla naszych pociech i są przepełnione kolorowymi zabawkami, wygodnymi siedzeniami i menu przystosowanym dla maluchów (Warszawa: artykuł , Kielce: NADOBNA poleca , Kraków: miejsca , Inne: w Polsce  – może macie jakieś swoje ulubione miejsca w waszym mieście? Piszcie!). Tam z pewnością poznasz wiele innych mam, które jak Ty szukają miejsca z dala od domu. Zawsze to okazja, by odziać się w przestronne ciuszki, i nałożyć ciekawszy makijaż. Ponad to, na ile Twoja pociecha pozwoli (czyli jest nieco starsza i usamodzielniona lub jeśli możesz liczyć na pomoc babci), naukę języka może jakiś kurs?



To najprostszy sposób by się dokształcić a kto wie, może kiedyś będziesz chciała wrócić do pracy, aktywna mama jest zawsze łakomym kąskiem, bo pokazuje, że jest w stanie poradzić sobie z wieloma zadaniami naraz (opieka nad potomstwem, pranie, gotowanie, sprzątanie, o męża dbanie, sobie czasu umilanie, i edukowanie! To się nazywa wielofunkcyjność!)

Jeśli jesteś mamą pracującą na pełen etat poza domem, pewnie doskwiera Ci brak czasu i siły a jedyny czas wolny to, kiedy pociecha pójdzie spać… Ale wcale nie musi to tak źle wyglądać. Wszystko opiewa się na niejednokrotnie wspomnianej organizacji. Ja jestem ową kobietą pracująca na pełen etat, a z racji pełnionego stanowiska - charakter pracy jest dość wymagający, nie wspominając o braku czasu. Przez pierwszy tydzień (zaraz po rozpoczęciu pracy) po powrocie do domu, niejednokrotnie łapałam się na braku siły i energii do życia. Po odebraniu pierworodnego ze żłobka przygotowywałam na szybko dla nas jakąś kolację, siadałam przed telewizorem i rozpoczynając konsumpcję wpatrywaliśmy się bezsensu w TV. Na szczęście zorientowałam się, że popełniam wielki błąd. Bo przecież kontynuując tą praktykę sprawię, że za kilka lat nie będę znała swojego syna i nawet nie będę miała z nim tematu do rozmów (nie widze go przez większość dnia, mały kontakt wieczorem - to nie może wróżyć dobrze)! Ileż można tak trwać w zawieszeniu? Po tym zimnym prysznicu, za następny dzień postanowiłam wprowadzić nową rutynę. Po przyjściu do domu wspólna kolacja przy stole, następnie zabawa, wypytywanie jak minął dzień, co robił, w co się bawił (mimo iż jego polszczyzna na tym etapie była dość podstawowa, i tak zawsze udało mi się coś wydusić, a to przecież poprawia komunikację i kontakt), bajeczki, upragniona bajka Tinga Tinga w TV i w końcu jego sen. Acha i równie ważne – czas dla mnie i czas dla chłopa! Dziecko nigdy nie było, nie jest i nie będzie przeszkodą do realizowania wspólnych zainteresowań. To tylko kwestia organizacji czasu. Raz, dwa razy w miesiącu staramy się z mężem wychodzić gdzieś, ot tak by pobyć sami, pogadać na tematy, które gdzieś tam nam umykają w codziennej pogoni za pieniądzem… Czasem też wspólnie gotujemy (obydwoje lubimy rozkoszować się nietypowymi smakami) a wspólne gotowanie łączy (by zachować pozytywne nastawienie, nie będę wspominać o trudnych początkach i alokacji ról – kto kucharz a kto pomocnik haha)! Weekendy zawsze są rodzinne, choć wieczorami uwielbiamy spędzać czas ze znajomymi. Czasem babski wieczór, czasem wspólne wyjście. Sposobów jest mnóstwo a najważniejsze to - to, by czas spędzać tak jak się lubi. W sposób, który sprawia nam radość – wszak to Twój czas na „odreagowanie” czy reset od codzienności. To Ty/ Wy ustalacie zasady. Ostatnio modne są kursy tańca (ileż tam można ludzi poznać) czy kino alternatywne. Swoją drogą, ostatnio widziałam japoński film o facecie, który robił Sushi całe swoje życie – wiecie co, to na prawdę było ciekawe oglądać faceta z tak wielką pasja, że nawet śnił o niej w nocy! Miesiąc temu kupiłam książkę kucharską z włoskimi (i jakże prostymi) przepisami. W wolnej chwili pichcę. Ba! Nawet ostatnio zrealizowałam swój cel – zrobiłam pizzę! Po raz pierwszy w życiu. I jestem z siebie dumna. Czyżbym podniecała się niepotrzebnie? Uwielbiam dobra kuchnie, a realizacja kolejnego udanego przepisu dodaje mi skrzydeł! Życie serwuje nam to wszystko na tacy, jedyne, co trzeba zrobić to sięgnąć ręką po to, co sprawia Ci przyjemność. I jak to pozytywnie nastraja!

                                       Może gra na szkockich dudach pozytywnie Cię "nastroi"? :-)



Bezinteresowsność. Dziel się z innymi. Dawaj od siebie (nie oczekując nic w zamian)… Bądź dla innych. Niegdyś, kiedy mąż prosił mnie o błahostkę, chociażby herbatę „dosadnie” pokazywałam mu moje niezadowolenie z ów zadania, a jeśli już zrobiłam upewniałam się, że następnym razem to On wyrówna rachunek (nie chciałam być niczyją służką). W pewnym momencie zorientowałam się, że to tylko prowokuje sprzeczki. A po co? Powolutku wprowadziłam w domu nawyki, jeśli jedna osoba idzie sobie zrobić coś do picia pyta drugą czy też ma ochotę. Bez wyliczania i prowadzenia statystyk. Dlatego, że po prostu jedno chce dogodzić drugiemu (podkreślę: CHCE, nie musi). Może to zabrzmi dziwnie, ale to uczucie, gdy robię coś dobrego, kiedy pomagam, daje mi niebywałą satysfakcję. Czuje się, poniekąd, spełniona. Nie koniecznie podczas robienia herbaty, ale również kiedy jestem angażowana do (według mnie) zadań wyższych rangą.  Nie jestem najmądrzejszą istotą stąpającą po tej ziemi, więc pomagam w tym, na czym się znam (przygotowania do rozmów kwalifikacyjnych, CV i dzieleniem się punktem widzenia) a zadowolenie jakie z tego czerpię jest nie do opisania (w szczególności gdy widać efekty). Robię to, bo czuję taką wewnętrzną potrzebę. Czy robię to bezinteresownie? Nie mam z tego żadnych korzyści materialnych oprócz wewnętrznego zaspokojenia. Ktoś kiedyś powiedział: „czyń dobro ono do Ciebie kiedyś wróci” i ono wraca w postaci i lepszej mnie i lepszego, jakiegoś tam małego, pierwiastka otaczającego mnie świata.



Śmiech to zdrowie! Uwielbiam pozytywnych wariatów. Potrafią mnie jak nikt rozbawić do łez. Ostatnio natknęłam się na profil jednej z zacnych Pań, która to posłała pewien ciekawy link . Sceptycznie podchodze do tego typu wpisów, ale zaryzykowałam te 5 minut :-)Po obejżeniu pomyślałamv- Co za wariat! Nie, żebym namawiała do przebierania się za kloszarda i ścigania po ulicach Warszawy Krzysia Ibisza, co to to nie. Ale śmiech jest zakaźny. Jeśli znajdziecie chwilę, na zapoznanie się z linkiem zwróćcie uwagę na tłumy. Szarzy ludzie wpatrzeni w płytki chodnikowe nagle stają i śmieją się sami do siebie. Śmiech jest najważniejszą rzeczą. i zaraża! Rób to często! Nie bój się być uznana za wariata! (Testy zawsze potwierdzą Twoją poczytalność, jakby co!)


Tu i teraz. Czy słyszałaś powiedzenie:„Teraz to już musztarda po obiedzie”?


 A co się z ową musztardą robi? Po obiedzie – nic. Jest za późno by dodać ją do golonki czy innej cholesterolowej bomby, więc, po co ją rozpamiętywać? To tak jak z wątkiem o facetach: „po pysku i na wódkę”. Nie czuj urazy, nie miej pretensji dziś jest nowy dzień koncentruj się na tym, jak możesz go wykorzystać. Zapomnij o przeszłości - przeszłości nie naprawisz. Za to teraźniejszość i przyszłość jest białą kartką a Ty pisarzem, który wpisuje w nią kolejny akapit. To Ty planujesz swój dzień. To od Ciebie zależy na ile od będzie aktywny. Od Ciebie zależy na ile sobie pozwolisz….
Zastanawiam się, czy oglądałaś kiedyś film „Yes Man – Jestem na Tak” (zwiastun). Oscara to on nie otrzymał, ale koncepcja jak najbardziej udana. Film ów opowiada historię sfrustrowanego urzędnika bankowego, którego ulubionym słowem jest „nie”. Pewnego dnia natyka się na ulotkę, która prowadzi go do charyzmatycznego guru nakłaniającego go do zmiany trybu życia (mówienie „tak” do wszystkiego i wszystkich). Film troszkę przesadzony, ale to chyba o to właśnie chodzi by oblać zimną wodą już na samym początku. Pokazuje, bowiem prześmieszne historie, które przytrafiają się głównemu bohaterowi (poprzez mówienie „tak” na każdą napotkana propozycję, spotykają go wszelakie sytuacje, których zapewne nigdy by nie doświadczył). To komedia i trzeba ją tak traktować. Ale bardzo podoba mi się przekaz, gdyż film ten pokazuje jak poruszyć nasz zatwardziały światopogląd i wyzwolić zmiany. W zabawny sposób przedstawia ile tracimy poprzez negatywne nastawienie do życia

 

Bądź sobą. O tym wspominałam w poprzednim wywodzie, ale punkt jest na tyle ważny by powtórzyć go i przytoczyć raz jeszcze. Tylko nietuzinkowy oryginał taki jak Ty jest nietuzinkowy. Żyj tak, jak uważasz za stosowne (według swoich zasad i swoich idei), ale zawsze z pozytywnym nastawieniem do życia.
Nie sposób tu nie wspomnieć o Agnieszce Chylińskiej. Ach, jak ja podziwiam tą kobietę! Z mrocznej „rockmanki” zamieniła się w kobietę śpiewającą piosenki stanowczo odbiegające od tych za czasów O.N.A. (z muzyki "mocnej- rockowej": 2008 na tą: 2011). Dlaczego? Cytuję: „Zawsze chciałam wyglądać jak bohaterki z ‘Dynastii’ […]. Nadrabiam niespełnione marzenia […]. Dla mnie to jest wyzwolenie się z własnego pola minowego, które sobie sama przyszykowałam. Sama sobie wyznaczyłam bardzo bolesne i bardzo ciasne granice kodeksu rockmanki […]. Dzisiaj minę rozbroiłam i naprawdę zrobiłam ten ruch dla siebie”… Piękne słowa, „dla siebie” nie bacząc na potencjalną krytykę czy szydercze komentarze innych po prostu zrobiła to, co czuła, sprawiło, że stała się szczęśliwszą kobietą. Nie ważne ile masz lat czy siwych włosów. Bądź sobą i tylko sobą! Nie bój się spełniać swoich marzeń!



 „Zatrzymaj chwilę i pomyśl po co żyjesz”. Tak jak już wspominałam w poprzednim wątku o „rozwijaniu swojego wnętrza”… tak tu podkreślę to raz jeszcze… Zaszyj się gdzieś w swoim ulubionym miejscu i z dala od zgiełku zastanów ile wspaniałych rzeczy już udało Ci się osiągnąć w życiu (edukacja, rodzina, praca, potomstwo, prawo jazdy…powodów może być mnóstwo!). A kiedy już zweryfikujesz teraźniejszą listę, zastanów się, co jeszcze możesz osiągnąć. Nic na siłę! Rób to, co sprawia Ci radość. To pozwala nabrać szczególnego szacunku do życia…
Jakiś czas temu miałam sposobność obejrzenia filmu: „Jedz, módl się, kochaj’ (2010 r, zwiastun ). To film nakręcony na podstawie książki o tym samym tytule (dla miłośniczek czytania, polecam jeszcze bardziej niż film!). Film jest opowieścią historii kobiety, która to mimo posiadania wspaniałej rodziny, męża, domu, pracy jest nieszczęśliwa. Pewnej nocy leży na podłodze i płacze, stwierdzając, iż życie, które wiedzie nie jest takie, jakiego pragnie i nie wie, co powinna zrobić by to zmienić. Decyduje się pojechać do trzech Państw; które są taką podróżą w głąb jej samej, aby przemyśleć swoje dotychczasowe życie, zrozumieć siebie i zdecydować co zrobić dalej. Całość filmu, może delikatnie razić naiwnością, ale przecież to nic złego!? Opowieśćbardzo inspirująca. Bardzo zapadła mi w mózgu scena, w której to mówiono o właśnie równowadze w życiu. Nie jest to żadna „biblia” przekazująca czarno na białym jak żyć, ale tak jak wspominałam na początku, warto jest w wielu źródeł wybierać najciekawsze rzeczy. A tym konkretnym filmie zainspirowała mnie scena o zachowaniu „równowagi” w życiu, i tego, że nie dzielimy wszystkiego po równo, to byłoby zbyt proste, dzielmy tak aby równowaga tworzyła spójną harmonię pozytywnie wpływającą na nasze życie.


Dzisiejszy temat poniekąd pokrywa się z poprzednim tematem o miłości do siebie samej. Musi tak być, gdyż to mowa o Tobie, i Twoim życiu, w którym odgrywasz rolę głównego bohatera (tak, moja Ty gwiazdo filmowa grasz samą, piękna, wspaniałą SIEBIE). Ciesz się życiem, czerp z niego garściami, nie pozwalaj się zasmucać, nie pozwól by KTOKOLWIEK wmówił ci, że źle wyglądasz, czy, że się źle zachowujesz. Patrz pozytywnie! Bądź dla siebie i dla innych. Szanuj czas i korzystaj z wolnej chwili! Kochaj siebie! Prze nigdy nie próbuj być tym, kim nie jesteś, być kimś innym. Bądź sobą, sobą i raz jeszcze SOBĄ. Kochaj życie! Kochaj życie! Powiadam raz jeszcze KOCHAJ ŻYCIE!... Kochaj życie i zachęcaj innych do kochania życia!





P.S. Moja droga, tym oto postem dział "Stan WEWNĘTRZNY" (Sen, Stres, Kochaj Siebie i Kochaj Życie) został ukończony. Chciałabym poznać Twoją opinię odnośnie informacji jakie starałam się przekazać. Czy informacje tam zawarte były pomocne? Co sądzisz o moich wywodach? Czy chciałabyś coś dodać? Który temat szczególnie Ci się spodobał (czy był taki?). Czy poleciłabyś znajomej?

Z niecierpliwością czekam na szczerego maila, wszak - ja to piszę dla Ciebie :-)

Kontakt mailowy na FB (http://www.facebook.com/nadobna.pure.info)  badź:  nadobna2012@gmail.com
 

1 komentarz: