2 lip 2012

KOCHAJ SIEBIE! (Stan WEWNĘTRZNY)


Skoro już jesteś wyspana i wolna od stresu (a przynajmniej jego poziom udało Ci się  zminimalizować) zabierzmy się za nieco głębszą reflekcję... Twoje wnętrze.

Uważam, że każdy dzień jest nowym podarunkiem, trzeba brać z niego, co najlepsze. Cieszyć się nim w pełni. Nie zawsze to doceniałam w takim wymiarze jak obecnie a zmobilizowała mnie do tego pewna wzruszająca historia człowieka, który przeżył nowotwór, początkowo zdiagnozowany jako nieuleczalny. Ileż się mówi o cudach medycyny w TV. Czy nie zauważyłaś, iż są one ściśle powiązane z silną wolą i chęcią do życia pacjenta? Skłoniło mnie to do zadumy, takiej chwili refleksji nad życiem. Owa femina dzięki swemu uporowi, oraz interwencji lekarzy jest dziś żywym dowodem na istnienie cudu. Człowiek niegdyś zamknięty w sobie, zakompleksiony, stroniący od tłumów dziś jest człowiekiem żądnym życia i wyciśnięciem z niego wszystkiego, co dobre i optymistyczne aż do ostatniej kropli. Ale przecież wcale nie musi wydarzyć się tragedia, by nasze życie docenić! …

Skłaniam w tymże momencie do chwili zadumy: Co byś zrobiła gdybyś dowiedziała się, że został ci miesiąc życia? Czy jest jeszcze coś czego nie zrobiłaś, o czym zapomniałaś a co właśnie przeszło przez Twą mądrą głowę? Niegdyś ktoś zadał mi to pytanie... Pomyślałam, chciałabym zabrać całą moją rodzinę i przyjaciół w podróż dookoła świata i spędzić tam z nimi ostatnie dni. Zapomniałam jednak o pewnym drugorzędnym aspekcie – nie wygrałam w totolotka (mieszkania nie sprzedam bo na kredyt, plus trza coś pierworodnemu zostawić)! A oni też mają pracę i inne zobowiązania! A teraz na poważnie, pierwszym moim skojarzeniem było przebywanie więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi. Więcej jedzenia i picia (o tym moim uzależnieniu jeszcze nie raz wspomnę), więcej radości, więcej wspólnych chwil spędzonych na zabawie, więcej podróży i mojego marnego fotografowania (no, co – staram się!). I wtedy odkryłam, że to nic innego jak moje życiowe zainteresowania. Zaczęłam bardziej na nich się koncentrować i póki co – spełniam się….

Pesymista powie „niestety”, ja – „dzięki Bogu!” - aby dokonać mniejszych lub większych zmian w swoim życiu, należy nie tylko nauczyć się akceptować swoje życie, ale przede wszystkim nauczyć się kochać siebie… I od tego zaczynamy!


Na początku może to wydawać się z goła trudne, bo nikt nie jest większym krytykantem naszej persony niż my same. Aby opanowanie ów nawyku wprowadzić czem prędzej w życie podeprę się kilkoma pomysłami sugerowanymi przez ekspertów:


Wada vs. Zaleta
Czy wada to wada, a zaleta to zaleta? Czy zaleta to wada a wada to zaleta? Zagmatwane? Takie jest właśnie życie. Pewnego razu podczas rozmowy kwalifikacyjnej o pracę, zostało mi zadane pytanie „Jakie są Pani zalety”, jedną z nich było „Jestem indywidualistką”… Pani na to: „Czy to znaczy, że ma Pani problemy z pracą w grupie”? [„Naćpała się jędza”? – pomyślałam]. Wszystko skończyło się dobrze, ale wspominam o tym by przedstawić różne percepcje, ocenę sytuacji w zależności od typu człowieka. Dla jednego to zaleta, dla innego wada. Podążając ów myślą teologiczną, winnam rzec: są same zalety! Bo dla mnie prawie każda wada jest zaletą! Ale Nobla za to odkrycie nie dostanę, bo eksperci mnie ubiegi. I wywnioskowali, że każdy z nas ma słabości (tak KAŻDY!). I jeśli tylko pokochasz i zaakceptujesz siebie ze słabościami droga moja - będzie Ci się lepiej żyć (ot takie to proste). I nawet, jeśli jesteś domatorką, lub, jeśli masz słaby temperament nie znaczy, że jest nudziarą (jak ktoś mógłby na pierwszy rzut oka powiedzieć). Jesteś kobietą kochającą własną przestrzeń i spędzanie czasu z rodziną. Człowiek z lekką nadwagą, mimo świadomości, że powinien się opamiętać (to Ja! To JA! -tzn. staram się oszczędzać, ale diety nie praktykuję) nie robi tego, bo dla niego jedzenie jest pasją i hobby.

Inspiracja dla fotografików czy znienawidzony przez alergików chwast?

STOP dla wewnętrznej krytyki!
Był taki okres w moim życiu, kiedy wylądowałam na emigracji. Mimo, iż życie to wspominam bardzo dobrze (nie tylko studia i praca ale również wspaniali ludzie) - to był pewien taki moment w moim życiu kiedy zostałam sama. Starając się przeanalizować całą ów sytuację zaczęłam się obwiniać: „Może jestem głupia, może brzydka, może coś ze mną nie tak, gdzie popełniłam błąd”, – co sprawiło, że moja samoocena prawie sięgnęła parteru. A to nie była tylko moja wina, ale również tej drugiej strony, która chciała spotykać się z kimś innym. Pierwszy miesiąc nie był łatwy, a fakt, że się zagnębiałam pogarszał mój stan. Pojawił się wtedy mój rycerz w srebrnej zbroi (dziś zwany mężem) i przebudził mnie z tego drakońskiego amoku. A opowiadam tą jakby nie było, prywatną historię, ponieważ chciałabym Cię przestrzec przed samokrytyką. Czasami tylko perspektywa czasu otwiera oczy i przedstawia faktyczną sytuację. W moim przypadku to nie: chęć bycia z kimś innym, lecz: absolutne NIEDOPASOWANIE doprowadziło do rozpadu. Kiedyś spotkałam ów Panią, i wiecie co? Podziękowałam jej za to, że tak się stało. Bo dzięki niej teraz jestem szczęśliwa! Pamiętaj! Jakiekolwiek czynniki nie wpływałyby na Ciebie: czy to brak zainteresowania, czy zła sytuacja w pracy a nie daj Boże fakt, że uważasz się za osobę mało wartościową! Nigdy nie pozwól by negatywne myśli nawiedziły Twój umysł! Stroń od ludzi obciekających jadem i nienawiścią a spędzaj więcej czasu z osobami pozytywnymi, z pasją (nie koniecznie taką jak Twoja)! Zajmij się czymś, posprzątaj, upiec ciasto, zapisz na kurs sponsorowany przez ciocię Unię Europejską, dostrzec w sobie osobę taka jaką jesteś: niepowtarzalną i nietuzinkową!


Naucz się wybaczać
Jeśli masz do kogoś żal - tłumisz w sobie poczucie krzywdy czy nienawiści do innych i de facto odbija się to negatywnie na Tobie samej… To błąd! Ja przez jakiś czas miałam żal do bliskiego mi członka rodziny, który nie życzył sobie mojego towarzystwa w rodzinnym domu… Myślałam nad sytuacją dość dogłębnie a to tylko blokowało mi otwarcie się na świat. I tak jak wcześniej wspominałam, to tylko życie i patrząc na ów sytuację z perspektywy czasu wiem, że to nie On, lecz jego choroba wkładała w jego usta te słowa. Jestem teraz, kim jestem, mam twardą „pupkę”, która nie pozwala sobie w przysłowiową „kaszę dmuchać”. Kto wie, jakby moje życie wyglądało, gdyby nie te wszystkie indywidualne zdarzenia, które mnie spotkały? Podejrzewam, że nie byłabym tym, KIM jestem, nie byłabym TU gdzie teraz jestem. Czyżby znów zawiało nostalgią? Chciałam po prostu uświadomić, że nie tylko Ty borykasz się z wewnętrznymi rozterkami. Jest nas baaaaardzo wiele... Szkoda czasu i nerwów na tłumienie żali, naucz się wybaczać, pogódź się z sytuacja i żyj dalej. Jeszcze tyle Cię w życiu czeka! Jeszcze tyle przed Tobą!


Naucz się odpowiedzialności
Kiedyś liczyłam na wiele osób, nawet takich, od których tak naprawdę nie powinnam była nic wymagać. Nie wiem, dlaczego, po prostu miałam taką ideę a może przyzwyczajenie? Nawet za odległych czasów liceum, choć starałam się uczyć na bieżąco - wychodziło jak wychodziło. Wielokrotnie zdarzyło mi się przyjść do szkoły bez odrobionych lekcji (w szczególności matematyka;  jak to życie płata figle, bo dziś, na co dzień pracuję właśnie z numerkami). Wiadomo było, że byli w klasie ambitni i ambitniejsi. I w sytuacji nieprzygotowania prosiłam o zeszyt i spisywałam bez pomyślunku zawartość pracy domowej. Jednego dnia moja droga koleżanka (KS z domu K. - pozdrawiam Cię! Tak to o Tobie mowa!) powiedziała „nie dam Ci pracy domowej” - a mnie zatkało. Oczywiście obwiniałam ją za to, że nie dała mi spisać po raz dziesiąty tym samym narażając mnie na ocenę =1. Pytanie brzmi? Dlaczego byłam na nią zła, że nie dała mi przepisać pracy domowej? Bo byłam zadufaną, samolubną dziewczyną, która nie pomyślała, że ktoś siedzi po nocach i się poci, aby ów zadanie rozwiązać, kiedy ja siedzę z koleżankami na piwku i gadam o płci przeciwnej. A powinnam była po prostu poprosić o pomoc z tematem, wziąć korepetycje, wziąć sprawy w swoje ręce nie oglądając się na nikogo. Nie zrobiłam tego, i przez to cierpiałam na studiach (och cierpiałam!). Ponadto, kiedy zaprzestałam liczyć na innych i zdecydowałam wziąć sprawy w swoje ręce jakoś więcej zaczęło mi w życiu przychodzić. Miałam plan, i koncentrowałam się na jego realizacji. Zrozumiałam, że ja sama jestem kowalem swojego losu i jeśli chcę to potrafię! Uwierzyłam w siebie! Jeszcze jedna ważną sprawę chciałabym poruszyć, a mianowicie: nie ma sensu porównywać się do innych. Jest to bardzo brzydki nawyk, za którym nie do końca przepadam. Każdy z nas jest nietuzinkowy, inny, nietypowy (Czy znasz drugą taka jednostkę jak Ty? Acha! Mam CIĘ!) i to jest w Tobie piękne. Wydobyj z siebie – SIEBIE, bo to w Tobie ludzie kochają najbardziej. Na pewno natknęłaś się na oryginał perfum oraz ich kopię. Oryginał intensywniej pachnie i dłużej się utrzymuje. Kopia zaś jest sztuczna, tania i jakże szybko wietrzeje. Takie samo jest życie i byt homo sapiens… Oryginał może być tylko jeden. Bądź tym nietuzinkowym oryginałem (sobą) i pozwól światu pokochać Cię taką, jaką jesteś. Bierz życie w swoje ręce. Samodzielnie podejmuj decyzje. Zrób listę planów, które chciałabyś zrealizować (upiec pizzę, nauczyć się robić grube kreski na powiekach, zwiedzić Lwów – tak, to wszystko moje) rozmawiaj ze sobą, zapytaj czego od siebie chcesz i potrzebujesz. I uwierz mi odczujesz ulgę, kiedy kolejny plan się ziści. I jaką to da motywację do snucia kolejnych planów!



Zbuduj niewidzialny płot.... Czyli nic innego jak określenie swojego terytorium.
Pochodzę z miasta, w którym wszystko, co „inne” było traktowane jako „obce, złe”. Proszę nie zrozumieć mnie źle. Kocham moje rodzinne miasto i odwiedzam je tak często jak to tylko możliwe. Ale przyznać trzeba, że jest nietypowe. Przynajmniej tego doświadczyłam za młodzieńczych lat, bo jeśli moja opinia była inna od ogółu natykałam się na atak (przynajmniej niegdyś tak to postrzegałam). Tylko nie rozumiem: dlaczego? Ja uwielbiam przebywać z osobami z odrębnym zdaniem, innymi, niż ja, przekonaniami, również politycznymi. Przecież dzięki nim mam tą egzotyczną możliwość poznania opinii z tej drugiej strony lustra (czy wiesz ile to jest warte?!). Pewnie czytasz poprzednie zdanie raz jeszcze pytając siebie „Czy ona napisała: polityka”?. Tak moja droga, polityka. Ale Twoje zdziwienie nie jest wcale dla mnie zaskoczeniem. Jak dziś pamiętam zacięte i dość głośne dyskusje taty z kolegami późnym wieczorem, o tym, która z partii politycznych jest najlepsza… Ja znam odpowiedź, i Ty znasz odpowiedź – nie ma takiej! Bo na tym świecie nie istnieje coś takiego jak „idealność”. Wszędzie są jakieś wady (mniejsze czy większe) ale jest coś co jest bliskie naszym opiniom, i to nas do siebie przyciąga. W idealnym życiu panowałaby nuda! Zatem, po co podnosić sobie adrenalinę przekonując siebie nawzajem do określonych racji? (już wiecie, o tym jaki stres jest szkodliwy dla zdrowia!). Obserwuje świat swymi piwnymi ślepiami i wyciągam wnioski. Kiedyś odbyłam dyskusję polityczną z mężem koleżanki, tak około 4 nad ranem (o tak! było tak ciekawie!). On opowiedział mi jak on to postrzega. Ja opowiedziałam o swym punkcie widzenia. Nikt nikogo nie zmuszał do swoich idei – ot taka wymiana zdań. Ale za to jaka kształcąca! Przecież nie muszę się ze wszystkim zgadzać (i nie zgadzam), ale szanuje zdanie innych i inni szanują moje. Bez agresji. Zakładam, że jesteś osobą, która w życiu wiele przeszła i która ma określone przekonania, potrzeby, system wartości. Ciesz się życiem, czerp z niego garściami, ucz się. Ale pamiętaj, aby pilnować swojego terytorium. Jeśli ktoś stara się na Ciebie wpłynąć w bezczelny sposób, powiedz delikatnie (jak na damę przystało), iż masz odrębne zdanie. Jeśli to nie pomoże, nie kontynuuj dyskusji. Ja zazwyczaj kończę temat jakaś dosadną puentą typu: „Bardzo szanuje Twoje, to jakże odrębne od moich przekonań, zdanie. Cieszę się, że mogłam posłuchać Twojej opinii. Czuję jednak w kościach, że jeśli ten temat jeszcze przez kilka minut będzie kontynuowany będziemy musieli sięgnąć po szpady, a tego nie chcę. Swoją drogą czytałeś ostatnio…” i kobieca zmiana tematu… Tylko konstruktywne, szczere i merytoryczne rozmowy edukują. Od chłopskiego bełkotu polecam stronić i tym samym swego terytorium bronić. Tylko spokój Cię ratuje :-)

Rozwijaj swoje wnętrze
A teraz chciałabym sprawdzić, czy czytałaś uważnie... Jaką metodą możemy się wspomóc, kiedy jesteśmy w rozterce? Znalezienie sobie zajęcia. Tak zgadza się. Nie żebym nie ufała, tylko profilaktycznie sprawdzam :-) Ale do rzeczy. Jeśli umiesz wykonywać makijaż, śpiewać, grać na gitarze, piec, gotować, jeździć na rowerze, muzykę miksować – rozwijaj się w tym kierunku. Niech to się stanie Twoją pasją, Twoim hobby! Moją jest jedzenie. I nie wstydzę się tego do tego stopnia, że nawet uwzględniam to w moim CV w sekcji „zainteresowania”. Posłuchaj mnie i uwierz w siebie! Moja przyjaciółka (nie ta co to ma 157 cm, ta ma 175 cm) jest pracownikiem rządowym (uwielbiam ten tytuł). Co dzień skrupulatnie stawia się na czas w pracy i wykonuje sumiennie obowiązki. Czy wiecie, czym się zajmuje dwa wieczory w tygodniu? Jest instruktorem rowerowym! Na pierwszy rzut oka, nietypowe – a jednak. Potrzeba zrobienia w życiu „czegoś więcej” sprawiła, że tam trafiła. Codzienna praca daje jej pieniądze. Rowery – pasję. Ale to nie jeden taki przypadek! Prezes Polskich Kolei Państwowych gra w zespole Heavy Metalowym! Pani Kwaśniewska zajmuje się agencją obrotu nieruchomości! Wystarczy byś odkryła to co lubisz, i zaczęła to robić. Nawet, jeśli nie będziesz zarabiała na tym milionów (choć kto wie?).
P.S. Moja koleżanka ze studiów niedawno otworzyła internetowy sklep babeczek, ciast i ciasteczek (Creative Baking by JK ). Jej pasją jest pieczenie i teraz chce na tym zarabiać. Inna dobra kobieta, którą znam, postanowiła otworzyć sklep z ubrankami internetowymi (Modne Urwisy). Opcji jest naprawdę sporo! Najważniejsze, byś mogła z tego czerpać radość.


Szanuj ludzi
Kochając siebie, kochasz innych. Czy zdarzyło Ci się iść ulicą i zarazić się uśmiechem od przypadkowej Ci osoby tylko dlatego, że pałała nadzwyczajnymi siłami (czytaj: optymizmem). Tak, albowiem optymizm zaraża. Fakt, że czasem biorą mnie za niezrównoważoną wariatkę, kiedy uśmiecham się do ludzi na ulicy, ale co tam. Mnie to poprawia humor, trafi się jedna, czy jeden, komu też się udzieli. I jeszcze jedno! Bardzo ważne jest odzywanie się z szacunkiem do ludzi. Bez znaczenia czy chociażby dzwoni ktoś nieproszony z kolejną ofertą sprzedażową – pamiętaj ta osoba w ten sposób zarabia na chleb dla swojej rodziny. Wystarczy powiedzieć: „Dziękuję nie jestem zainteresowana” (ale stanowczo, bo czasem nie działa). Przecież to nic nie kosztuje. Ja często zamieniam zdanie z Panem z recepcji, z Panią, która dba o porządek w budynku. Niektórzy z nich są bardzo ciekawymi osobami. A i im miło, że nie są traktowani jak kwiatek ozdobny.



Dzisiejszy temat jest dość trudny… Trudny, ponieważ wymaga od Ciebie byś popracowała nad samą sobą. Nauczyła się rozmowy i dostrzeżenia swojego własnego JA jak i swoich potrzeb. Temat jest na tyle trudny, że musiałam opisać kilka dość osobistych historii by w wiarygodny sposób wytłumaczyć jak ważne jest zrozumienie samej siebie. Życie jest skomplikowane. Ale właśnie takie ma być! Gdybyś żyła w utopii najprościej w świecie zanudziłabyś się na śmierć. Napotykając się na różnego rodzaju problemy i tragedie masz możliwość wyciągnięcia wniosków, popracowania nad poprawą własnego ja (to moja wada, ciągłe dążenie do perfekcji, której nie ma). A kiedy już osiągniesz mały postęp i nauczysz się pozytywnie patrzeć na siebie, rozwijać się wewnętrznie, wybaczać i być odpowiedzialną za własne czyny gwarantuję Ci, że zauważysz, że życie jest o wiele prostsze niż je obecnie postrzegasz. Uśmiechnij się do życia. Pokochaj siebie a wtedy wszystko stanie się logiczne… Zauważysz, że życie ma kompletnie inny wymiar!

3 komentarze:

  1. hmm, jestem pod wrazeniem. Co za dojrzalosc! Po przeczytaniu tego postu czuje pozytywna energie... dziekuje;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesujace! Czytalam z zapartym tchem. Chyba tez znajde sobie dodatkowe zajęcie ktore dostarczy mi troche satysfakcji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, zapiera dech.

    OdpowiedzUsuń